Rozdział
8 „Randka z kłami”
[1x08
Dating with fangs]
Rok
1479 Londyn
Zielonooki
mężczyzna idzie zatłoczoną ulicą, najwyraźniej kogoś szukając.
Wchodzi w ślepą uliczkę, mimo iż było tam pusto Christopher
przypatrywał się w odległe miejsce. Z cienia nagle zaczęła
wychodzić jakaś postać. Był to blady mężczyzna z kruczoczarnymi
włosami, jego biała koszula cała była zaplamiona krwią. Chris
spojrzał przerażony na bladego mężczyznę.
-Damon?
Co ci się stało?! - zapytał zszokowany Christopher, Damon spojrzał
na Chrisa rozbawiony.
-Otrzymałem
dar. - odpowiedział. Christopher patrzył na niego jak na szaleńca.
-Coś
ty znowu wymyślił? Jak ktoś cię zobaczy w takim stanie, każą
cię zabić! Wezmą cię za mordercę!
-Jestem
nim, bracie. - powiedział Damon, na jego twarzy pojawił się
złowieszczy uśmiech. - Nie rozumiesz? Otrzymałem wspaniały dar!
Nie czuję już bólu, nie można mnie zranić! Jestem nieśmiertelny!
Będę żył wiecznie.
Christopher
przeraził się. Damon nagle zrobił minę jakby wpadł na jakiś
pomysł. Podszedł do brata i spojrzał na niego. Białka wokół
niebieskich źrenic Damona zaczęły robić się czerwone, jakby
napływała do nich krew, żyły przy jego oczach zaczęły wychodzić
na wierzch. Chrisa sparaliżował strach, pierwszy raz w życiu nie
wiedział czego się po nim spodziewać.
-Wiesz
co? - odezwał się zimnym tonem Damon. - Tobie też się to należy.
- po tych słowach Damon niespodziewanie ugryzł się w rękę, wręcz
ją rozszarpał. Krew wypłynęła z rany, Damon nie czekając ani
chwili napoił brata swoją krwią. Chris oniemiały spostrzegł
długie kły starszego brata. Ale jak to możliwe? - pomyślał. Kły
oznaczały tylko jedno...
-A
teraz kochany braciszku, ta nieprzyjemna część. - powiedział
Damon. - Śmierć.
Czarnowłosy
mężczyzna bez wahania skręcił bratu kark.
***
Budzik
dzwonił już od 10 minut, jednak Alex wciąż leżała w łóżku
zakrywając głowę poduszką. Nie chciało jej się wstawać, nic
jej się nie chciało. Może dzisiaj sobie odpuści szkołę? Byłoby
fajnie, szczególnie, że w poniedziałki nie ma zbyt ciekawych
lekcji, no bo kogo ciekawi matematyka czy fizyka? Na pewno nie ją.
Mimo wszystko musiała iść do szkoły przez Melody, wparowała do
pokoju, wyłączyła budzik i bezczelnie odkryła śpiącą jeszcze
Alex.
-Alex
wstawaj! - krzyczała Melody.
-Nie
chce mi się! Dzisiaj zostaję w domu!
-Po
moim trupie! Katherine! - zawołała. Katherine wbiegła do pokoju
zdyszana.
-C...
co się stało? - zapytała. Spojrzała na leżącą Alex. - O Boże
nic jej nie jest!
-Nic,
po prostu nie chce wstać. - uspokoiła Mel.
-Tylko
po to mnie wołasz? Myślałam, że Nemortos zaatakowała!
-Chciałam
cię tylko poprosić żebyś podpaliła Alex łóżko.
Alex
wytrzeszczyła oczy po czym wyskoczyła z łóżka.
-Dobra,
dobra! Już wstałam!
***
Diana
obudziła się, jej pokój był mały, jak zresztą całe jej
mieszkanie. Nadawało się idealnie dla jednej osoby. Dziewczyna
poczuła się dziwnie, gdy obróciła się na drugi bok zobaczyła
siedzącego obok niej Chrisa.
-A
co ty tu robisz? - zapytała ziewając.
-Myślisz,
że ta przepowiednia się spełni i dwie z nich zginą? - zapytał
zamyślony Chris. Diana spojrzała na niego zdziwiona, dopiero po
chwili zrozumiała o co mu chodzi.
-Martwisz
się o Alex? - zapytała znając już odpowiedź. Chris spojrzał na
nią zakłopotany.
-Co?
Nie. - skłamał, Diana spojrzała na niego podejrzliwie.
-To
dlaczego o to pytasz?
-Bo
jestem ciekawski.
Diana
westchnęła ciężko.
-Nie
musisz niczego ukrywać, ja wiem. - oznajmiła Diana.
-Wiesz
co?
-To
że zakochałeś się w niej i że o mało co się nie
pocałowaliście.
-A
więc Alex ci się zwierzyła. - stwierdził Chris.
-Nie,
po prostu jej siostry wysłały mnie za wami żebym wam pomogła i
wszystko słyszałam, a tak przy okazji, nieładnie ją
potraktowałeś!
-Ja
po prostu byłem szczery. - powiedział Chris.
-Nie
do końca, mnie nie oszukasz. Zakochałeś się w niej.
-To
bez znaczenia. - stwierdził Chris po czym błyskawicznie zniknął.
***
Alex
weszła zaspana do szkoły, już przy samym wejściu została
zaczepiona przez nieznajomą dziewczynę, która nie wyglądała na
miłą.
-Więc
ty jesteś ta nowa, tak? - zapytała dziewczyna uważnie obserwując
Alex.
-No
tak. Jestem Alex Simmons. - powiedziała nieśmiało.
-Ja
jestem Destiny Branson i wiedz, że jestem królową tej szkoły.
-Serio?
Jakoś wcześniej cię tu nie widziałam. - zdziwiła się Alex.
Destiny spojrzała na nią z politowaniem.
-Bo
nie było mnie przez pierwszy miesiąc, miałam mieszkać w Nowym
Jorku, ale rodzice zmienili zdanie co do tego. Tak więc wróciłam
tutaj. A ty skąd jesteś?
-Z
San Francisco. - odpowiedziała Alex.
-Masz
chłopaka? - zapytała Destiny. Alex zdziwiło to pytanie.
-Nie.
- odpowiedziała przeciągając ostatnie „e”.
-Wiem,
że to dziwne, ale widzisz jestem tu najpopularniejsza i muszę znać
wszystkich.
Ku
uldze Alex zadzwonił dzwonek.
-Wiem!
Po szkole pójdziesz ze mną na kawę! - zdecydowała Destiny. Alex
nie miała najmniejszej ochoty na kawę z Destiny więc powiedziała:
-Oczywiście,
do zobaczenia po szkole.
-Świetnie.
- zadowolona Destiny poszła na lekcje.
-Jestem
za miła. - warknęła do siebie samej Alex po czym pobiegła na
matematykę.
***
Rok
1479 Londyn
Christopher
i Damon wpadli do swojego domu. Wbiegli na piętro, po czym ruszyli
długim korytarzem aż w końcu zobaczyli na nim zapłakaną kobietę.
Obaj się zatrzymali.
-Matko,
co z nią? - zapytał zmartwiony Damon.
-Nie
ma już dla niej ratunku. - zaszlochała kobieta. Damon spojrzał
znacząco na brata.
-Nie
mamy innego wyboru. - szepnął do brata tak cicho aby matka tego nie
usłyszała. - Jest taka młoda, nie możemy pozwolić jej umrzeć.
-I
tak będzie martwa. Tak jak my. - powiedział Christopher.
-Ale
wciąż będzie z nami Chris! - Damon mówił już normalnie bo matka
szlochała tak głośnio, że nie mogła ich usłyszeć.
-To
będzie jej decyzja. - postanowił Chris.
-Nie
zgodzi się! Jest taka wierząca, nie będzie chciała oszukać
śmierci! - zaperzył się Damon.
-Wybór
należy tylko do niej.
Damon
skinął głową. Oboje spojrzeli na matkę.
-Mamo,
my przy niej poczuwamy, idź odpocząć. - powiedział Damon.
-Ale...
- zaczęła kobieta.
-Damy
sobie radę, w razie czego obudzimy cię. - obiecał Chris. Kobieta w
końcu uległa i poszła do swojej sypialni. Bracia weszli do pokoju,
w którym leżała słabo wyglądająca dziewczyna.
-Diano?
- odezwał się Damon.
-Słyszysz
nas? - zapytał Chris. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na
braci.
-Tak
słyszę. - odpowiedziała słabym głosem.
-Możemy
cię uratować. - powiedział Chris. Diana spojrzała na niego
zdziwiona i pełna nadziei. - Pamiętasz jak tata opowiadał nam o
wampirach?
-Tak.
- odpowiedziała krótko.
-One
naprawdę istnieją. Ja i Damon nimi jesteśmy! Możemy cię
przemienić wtedy nie umrzesz.
Na
twarzy Diany malował się żal, smutek i rozpacz. Spojrzała na
braci.
-To
byłby grzech. Nie oszukam śmierci. - jej głos słabł coraz
bardziej. - To... było by... nie... w porządku. - Diana zamknęła
oczy. Damon spojrzał na nią zrozpaczony.
-NIE!
- krzyknął Chris i bez namysłu rozciął sobie dłoń kłem po
czym nakarmił własną krwią swoją siostrę.
-To
miał być jej wybór. - powiedział cicho Damon – Sam tak mówiłeś.
-Wiem
ale... nie mogłem patrzeć jak umiera.
-Ona
cię znienawidzi. - stwierdził Damon.
-Ja
przynajmniej miałem powód by to zrobić! Ty przemieniłeś mnie bo
miałeś taką zachciankę, gdyby nie ty miałbym szansę na normalne
życie.
Damon
spojrzał gniewnie na brata po czym wyszedł z pokoju zatrzaskując
drzwi.
***
Diana
i Alex stały przed szkołą.
-Jesteś
pewna, że tego chcesz? - zapytała Diana.
-Nie
chcę tego, ale to zalicza się do normalnego życia, poza tym to
tylko kawa, co złego może się stać.
-W
tym mieście? Wszystko.
Alex
uśmiechnęła się do przyjaciółki.
-Cześć
Alex. - Destiny podeszła do niej. - I Diano. - dodała niechętnie.
-Ja
już idę. - powiedziała Diana i po chwili już jej nie było.
-Chyba
nie masz nic przeciwko temu aby przyłączyły się do nas jeszcze
moje dwie przyjaciółki.
-Oczywiście,
że nie. - skłamała Alex.
-Spotkamy
się z nimi już w kawiarni.
-Świetnie.
Alex
wymusiła uśmiech po czym poszła z Destiny.
***
Katherine
siedziała na kanapie czytając jakąś książkę. Do domu weszła
Melody.
-Cześć
Kat.
-Yhym
– odpowiedziała zajęta czytaniem Kat.
-Gdzie
Alex? - zapytała Mel.
-Poszła
na kawę z Destiny. - odpowiedziała Kat.
-Destiny?
-Szkolna
księżniczka. - wytłumaczyła Kat.
-Aha,
o czym tak czytasz? Nie cierpisz książek.
-Staram
się zrozumieć co może zabić Nemortos. - powiedziała Kat.
-I
co? Udało ci się coś rozszyfrować?
-Prawdopodobnie
uderzy w nią piorun, mam nadzieję że tego dożyję bo muszę to
zobaczyć. - zaśmiała się Katherine.
-Skąd
przypuszczenie, że tego nie dożyjesz? Z tej przepowiedni?
-No...
tak. - Kat spoważniała. - Szamanka mówiła, że to już blisko,
czyli możliwe, że dwie z nas umrą przed Nemortos.
-Na
razie o tym nie myśl, ciesz się życiem.
-To
nie takie proste gdy wiem, że niedługo mogę zginąć lub stracić
dwie siostry.
Melody
spojrzała ponuro w okno.
-Niedługo
Nemortos odzyska siły i znów zaatakuje. Teraz myśl o tym.
Kat
westchnęła ciężko i ponownie zabrała się do czytania.
***
Alex
siedziała cicho wsłuchując się w rozmowę rozchichotanych
koleżanek.
-A
wiesz, że Emily, ta z 3 klasy nigdy się nie całowała! A co
dopiero nie przeżyła pierwszego razu!
Alex
nie mogła uwierzyć jak bardzo płytkim można być.
-Ma
dopiero 18 lat, może czeka na kogoś z kim warto to zrobić. -
odezwała się chyba po raz pierwszy odkąd weszły do kawiarni.
Dziewczyny spojrzały na nią rozbawione.
-Czyli
ty nie prześpisz się z facetem dopóki nie zaczniesz go kochać? -
zapytała Jessica, jedna z przyjaciółek Destiny.
-Raczej
nie. - odpowiedziała Alex. Czuła się tak, źle w ich towarzystwie,
że miała cichą nadzieję na atak zombie i tym samym przerwanie
spotkania.
-Przepraszam
bardzo. - usłyszała za sobą tajemniczy głos mężczyzny.
Obejrzała się, stał za nią przystojny brunet wyglądający na ok.
20 lat. - Może miałaby pani ochotę wypić kawę ze mną? -
zapytał. Alex zgodziła się i zostawiła koleżanki. Usiadła przy
innym stoliku z nieznajomym. - Nazywam się Trevor. - przedstawił
się chłopak.
-A
ja nazywam się Alex.
-Piękne
imię dla pięknej dziewczyny. - Alex zarumieniła się. Kontem oka
spostrzegła, że to kawiarni wchodzi Chris razem z Dianą. Pewnie
postanowili ją szpiegować, w końcu Diana wiedziała gdzie
dokładnie Alex idzie.
***
-Po
co mnie tu przyprowadziłaś? - zdenerwował się Chris.
-No
cóż, nie sądziłam, że Alex będzie flirtować z jakimś
przystojniakiem, no ale w końcu, ty nic do niej nie czujesz, więc
nie będziesz zazdrosny.
***
Robiło
się ciemno, Chris i Diana nadal siedzieli w kawiarni, a Alex
rozmawiała z Trevorem.
-Wypiliśmy
już chyba z dziesięć herbat. - zaśmiała się Alex.
-No
cóż po dziesięciu kawach nie czulibyśmy się zbyt dobrze. -
stwierdził z uśmiechem Trevor.
-Powinnam
już wracać do domu. - powiedziała Alex. - Siostry się pewnie
martwią.
-Ależ
oczywiście, rozumiem. - powiedział spokojnie Trevor. - Pozwolisz,
że odprowadzę cię do domu?
-Było
by miło. - zgodziła się Alex. Naprawdę polubiła Trevora, miło
się z nim rozmawiało.
***
-Możemy
już iść? - zapytał zmęczony Chris.
-Teraz
tak, Alex właśnie wychodzi.
Chris
przewrócił oczami.
-No
ale chociaż spójrz jak ładnie oni razem wyglądają. - powiedziała
Diana.
-Diano...
-Co
ci zaszkodzi? - zdenerwowała się Diana. Jej oczy zrobiły się
czerwone. Chris zrezygnowany spojrzał na wychodzących i go
zamurowało. - Pasują do siebie, co nie? - zapytała Diana.
-Znam
tego gościa. - oznajmił Chris. - To mój stary znajomy.
-Jak
bardzo stary? - zapytała przerażona Diana.
-No
cóż, od naszego ostatniego spotkania minęło około dwustu lat.
-Idziemy!
Chris
i Diana zerwali się z krzeseł i wybiegli z lokalu.
***
Alex
i Trevor szli powoli w kierunku domu dziewczyny. Oboje milczeli.
-Skończyły
się tematy. - powiedziała Alex, Trevor uśmiechnął się.
-Jeśli
chcesz znam skrót, dzięki któremu szybciej dostaniemy się na
twoją ulicę.
-O
świetnie. - ucieszyła się Alex, była już zmęczona dzisiejszym
dniem.
-Musimy
skręcić tam. - chłopak pokazał na ciemną, pustą uliczkę. Alex
przeszły ciarki.
-Wiesz
co, może jednak pójdźmy tą dłuższą drogą, to nierozsądne
chodzić w takie miejsca.
Trevor
spojrzał rozbawiony na Alex.
-No
chodź. Nie bój się.
-Nie
pójdę tamtędy.
-No
chodź. - tym razem Trevor wydał się poirytowany. Alex zaczęła
się go bać.
-Nie!
Trevor
spojrzał na nią spojrzeniem pełnym gniewu. I wtedy stało się to,
czego Alex spodziewała się odkąd chłopak pokazał jej mroczną
uliczkę. Jego twarz zmieniła się w twarz demona – wampira.
Chłopak złapał ją mocno za ramiona po czym spojrzał na jej
szyję. Alex instynktownie odepchnęła go siłą woli.
-Wiedźma!
Ponoć wasza krew jest najlepsza.
Wampir
znów ruszył do ataku lecz tym razem, jakby na coś się nadział.
Tak, wzrok Alex nie mylił, nadział się na kołek, ale jak to
możliwe. Dopiero po chwili zwróciła uwagę na to kto ten kołek
trzyma, był to Chris. Trevor zrobił się niewyobrażalnie blady,
padł na ziemię martwy, jego oczy wciąż były krwistoczerwone.
Alex była zszokowana, nie słyszała nawet jak Diana coś do niej
mówiła, patrzyła tylko na ciało Trevora.
-ALEX!
- Diana zaczęła trząść przyjaciółką, Alex spojrzała na nią
i dopiero wtedy zaczęła słuchać. -Czy Trevor coś ci zrobił? -
zapytała zatroskana Diana.
-Nie.
- odpowiedziała wciąż zszokowana Alex. - Chcę wrócić do domu.
-Zabierz
ją do domu, ja się zajmę ciałem. - powiedział Chris, Diana
posłusznie zabrała Alex i ruszyła z nią w stronę domu.
***
Chris
przesunął głaz zasłaniając nim rozkopaną ziemię. Był głęboko
w lesie gdzie żaden człowiek raczej nie przyjdzie, ale zawsze
lepiej zachować ostrożność. Wampir ruszył przed siebie z
zamiarem wyjścia z lasu gdy nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki.
Obrócił się szybko, ale nikogo za nim nie było, znów spojrzał
przed siebie i wtedy zobaczył dobrze znaną mu twarz mężczyzny o
bladej cerze i kruczoczarnych włosach. Mężczyzna spojrzał na
Chrisa z diabelskim uśmiechem.
-Witaj
bracie. - powiedział nieznajomy. Chris nie wierzył własnym oczom.
-Damon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz