Rozdział
2 „Pełnia na cmentarzu”
[1x02Fullness
at graveyard]
Był
wieczór. Alex szła między nagrobkami najwyraźniej czegoś
szukając, cmentarz w Tryox był ogromny, Alex miała wrażenie, że
zajmuje pół miasta. Mieścił się w lesie co nadawało mu mroczną
atmosferę. W końcu dziewczyna zatrzymała i spojrzała na jeden z
nagrobków. Było na nim napisane pięknym czarnym drukiem:
Lilian
Alexis Bennet
1970
– 2004
Wspaniała
matka
Kochana
siostra
„Spoczywaj
w pokoju”
Alex stała w
milczeniu patrząc na nagrobek. Czuła jak oczy pieką ją od łez.
-Szkoda, że nie
zdążyłam cie poznać mamo. - szepnęła sama do siebie, po czym
usiadła przy nagrobku wciąż na niego patrząc. Łzy pociekły jej
po policzkach.
***
Katherine weszła do
domu. Przy drzwiach powitała ją zaniepokojona mina Melody.
-Gdzie wyście się
włóczyły? - zapytała zdenerwowanym głosem najstarsza z sióstr.
-Po pierwsze –
zaczęła Katherine. - Mam już 18 lat i nie muszę ci się tłumaczyć
gdzie wychodzę. - widząc minę Melindy ciągnęła dalej. - Po
drugie: Jakie „wy”?
-A więc po pierwsze
– zaczęła tym razem Mel. - O twojej dorosłości pogadamy jak
znajdziesz pracę, a co najważniejsze skończysz SZKOŁE, po drugie:
Alex nie ma w domu więc myślałam, że gdzieś razem poszłyście.
-Przykro mi ale NIE,
kochana siostrzyczko, nie spędzałam z nią dzisiaj czasu. Mam
lepsze zajęcia. - powiedziała Kat po czym ruszyła w stronę
schodów prowadzących na piętro.
-KATHERINE! -
ryknęła wściekła Mel. Kate zatrzymała się zszokowana.
-No, no, no...
siostrzyczko pokazałaś pazur. - zaśmiała się drwiąco.
-Przestań
zachowywać się jakbyś była nie wiadomo kim, Alex ma dopiero 17
lat, nie może sama włóczyć się po nieznanym jej mieście.
-No właśnie Mel!
Zauważ, że ona nie jest dzieckiem! Ma 17 lat i w dodatku ma
magiczną moc, założę się, że doskonale sobie radzi z
samoobroną.
-Wczoraj sama miałaś
wątpliwości co do jej samoobrony! Pamiętasz jak mówiłaś
„całkiem dobrze nie wystarczy”?!
-O rany – załamała
się Kat – Ale ty jesteś głupia, doskonale wiesz jak lubię
poniżać ludzi! Szczególnie takie bezbronne laleczki jak ona!
Melody spojrzała na
nią oschle.
-Musimy ją znaleźć.
- powiedziała po chwili i wyszła z domu. Katherine przewróciła
oczami i wyszła za siostrą.
***
Było ciemno. Tak,
jest późno. - pomyślała Alex. Wstała i ruszyła ku wyjściu ze
cmentarza. Nagle zrobiło jej się gorąco. Za jednym z nagrobków
ujrzała cień. Człowiek? A może co innego. - pomyślała.
Zatrzymała się i w milczeniu patrzyła na cień. Powinna uciekać
ale co się stanie jeżeli to „coś” ruszy za nią. Miała moc,
ale wciąż się bała, nie znała tego miasta i nie wiedziała czego
się spodziewać. Wciąż nie spuszczała wzroku z cienia,
postanowiła zrobić krok w stronę wyjścia. Ku jej przerażeniu
cień się poruszył, teraz zmierzał w jej stronę. Serce biło jej
coraz szybciej. Zaczęła się cofać. Poczuła nagle, że o coś się
potyka. Nie nie teraz – pomyślała. Upadła, teraz jej wzrok padł
na gałąź o którą się potknęła. Przerażona spojrzała przed
siebie – cień znikł. Nie uspokajało ją to, w każdej chwili
spodziewała się ataku. Podskoczyła gdy usłyszała dźwięk
dobiegający z lewej kieszeni kurtki, wstała pośpiesznie i wyjęła
telefon z kieszeni.
-Halo? -
powiedziała, wciąż się rozglądając.
-Alex? Gdzie
jesteś?! - usłyszała głos Melody.
-Na cmentarzu. -
powiedziała Alex.
-O tej godzinie! -
zdenerwowała się Mel – Posłuchaj, już po ciebie jedziemy, bądź
ostrożna! Dzisiaj pełnia, a to oznacza wilkołaki, a najwięcej ich
jest na cmentarzu, po prostu musisz siedzieć cicho, nie chodź,
usiądź gdzieś w mało widocznym miejscu.
-I tak ją wyczują.
- usłyszała głos Katherine. - Jak wyczują jej strach to już po
niej.
-Jak je można
zabić?! - zapytała przerażona Alex.
-Daj mi telefon! -
krzyknęła Kat. - Posłuchaj – powiedziała po chwili. - Wilkołaka
nie tak łatwo zabić, a zgaduję, że masz z nimi do czynienia po
raz pierwszy, jak nie masz przy sobie srebra to go nie zabijesz, no
chyba że lubisz wyrywać serca, albo odcinać głowy.
-Nie pomagasz. -
zdenerwowała się Alex.
-Po prostu rób
wszystko co potrafisz, żeby go spowolnić, a wtedy możesz uciekać.
Alex rozłączyła
się. Wsparcia w Katherine nie miała zbyt wielkiego. Może ten cień
to był właśnie wilkołak? Spojrzała na okrągły księżyc.
Pierwszy dzień w tym mieście prawdopodobnie skończy się jej
śmiercią. - zaśmiała się w duchu. Nie chciała umierać, bała
się każdej nadchodzącej sekundy. Po co tu przychodziła! -
pomyślała zła na samą siebie. Usłyszała szelest liści, gdzieś
blisko niej. Cokolwiek to było, już ją zauważyło, był jeszcze
sens się chować? Nie zdążyła się nawet zastanowić bo gdy
obejrzała się za siebie coś za nią było, a raczej ktoś. Alex
patrzyła właśnie na bladą twarz nieznajomej blondynki mniej
więcej w jej wieku.
-Cześć. -
przywitała się dziewczyna. Alex odetchnęła z ulgą. - Co tu
robisz o tej porze?
-Ja tylko... zaraz a
ty co tu robisz?
-Boisz się czegoś.
- stwierdziła dziewczyna.
-Ja się nie boję!
- skłamała Alex.
-Nie kłam, pietra
czuć od ciebie na kilometr. - powiedziała blondynka.
-Jak to... - Alex
nagle zrozumiała, spojrzała podejrzliwie na nieznajomą po czym
wytrzeszczyła oczy. - O mój Boże! Jesteś wampirem!
-Właściwie to
jestem Diana. - przedstawiła się wampirzyca. -A ty kim, skoro wiesz
o wampirach?
-Mam na imię Alex,
jestem wiedźmą, i radzę ci mnie nie atakować bo potrafię się
bronić przed takimi jak ty! - powiedziała Alex. Ku jej zdziwieniu
Diana zachowała spokój.
-Nie mam zamiaru cię
atakować. - powiedziała spokojnie. - Nie piję ludzkiej krwi. Żywię
się zwierzętami.
Alex popatrzyła na
nią z niedowierzaniem. Diana zignorowała to spojrzenie,
najwyraźniej twierdząc, że jej do siebie nie przekona.
-Masz pojęcie, że
jest tu z nami z dziesięć wygłodniałych wilkołaków? - zapytała
Diana.
-Miałam nadzieję,
że jest tu tylko jeden, ale czemu nie, może być ich dziesięć. -
powiedziała histerycznym głosem. - A ty co? Nie boisz się ich?
Ponoć ugryzienie wilkołaka zabija wampira.
Diana zaśmiała
się.
-O rany, ty chyba
nie masz bladego pojęcia o wilkołakach i wampirach. - powiedziała,
a w Alex się zagotowało, podniosła gałąź o którą się
wcześniej potknęła i spojrzała w niebieskie oczy Diany.
-Wiem co was zabija,
kołek w serce i po sprawie. - powiedziała Alex, Diana uśmiechnęła
się.
-No dalej! Spróbuj,
zobaczysz, że nie tak łatwo mnie zabić.
Alex pomyślała o
tych dziesięciu wilkołakach czających się w zaroślach. Co mi
zaszkodzi? - pomyślała i wbiła kołek prosto w serce Diany, a
raczej próbowała wbić, drewniany kołek nawet nie przebił jej
skóry. Alex spojrzała na uśmiechniętą twarz wampirzycy.
-Tylko drewno
ostrokrzewu jest w stanie przebić skórę wampira, no i oczywiście
nasze własne kły.
Alex zrobiło się
głupio. Tak naprawdę nigdy nie walczyła z wampirem czy
wilkołakiem, nigdy nie miała okazji żadnego spotkać. W San
Francisco wszelkie złe istoty omijały ją bojąc się gniewu jej
rodziny.
-... a co do
ugryzienia wilkołaka – ciągnęła dalej Diana. To totalna bzdura,
ugryzienie WAMPIRA może zabić WILKOŁAKA ale nie na odwrót i... -
nagle Diana przerwała. - Oho, lepiej uciekaj. - powiedziała po
chwili.
-Dlaczego? -
zdziwiła się Alex.
-Bo nasi
obserwatorzy szykują się do ataku, słyszę ich i czuję ich
gotowość.
-Nie boją się
ciebie?
Diana popatrzyła na
Alex z politowaniem.
-Dziesięciu na
jedną, jak ty to widzisz? - zapytała ironicznie.
No i miała rację,
w końcu jeden wilkołak zajął by wampirzycę, a reszta zdążyłaby
porwać Alex.
-Co robić? -
zapytała spanikowana Alex.
-Nie masz jakieś
mocy?
No właśnie! Moc!
Ależ ona była głupia zapominając o swojej mocy, o swoim żywiole.
Teraz musi mu zaufać.
-Musisz się oddalić
Diano.
Wampirzyca cofnęła
się o kilka metrów. W tej chwili wilkołaki wyskoczyły z lasu,
biegnąc prosto na Alex. Teraz albo nigdy! - pomyślała i zaczęła
kręcić się wokół własnej osi. Wszystkie myśli skupiła na
wodzie, aż w końcu poczuła, że się unosi.
***
-Wjedź samochodem
na cmentarz. - rozkazała Katherine, siedząc na miejscu pasażera
tuż obok prowadzącej Melody.
-Wiem,
nie jestem idiotką! - zdenerwowała się Mel.
Katherine chciała się
odgryźć ale to co zobaczyła zszokowało ją. A był to ogromny wir
wodny mający jakieś 30 metrów wysokości, a wkoło niego biegały
wygłodniałe wilkołaki.
-Zatrzymaj się tu! -
krzyknęła do starszej siostry. Mel zatrzymała samochód. – Wiem
co je wystraszy. - po tych słowach wysiadła z samochodu i pobiegła
w kierunku wiru wodnego i wilkołaków. Wygłodniałe bestie zwróciły
się w jej stronę. Ale ona nie bała się ich. Uśmiechnęła się
kpiąco i pstryknęła palcami prawej ręki, a po jej prawej stronie
około trzy metry dalej zapłonął ogień, wilki odskoczyły od tego
miejsca przerażone, jednak nie rezygnowały z ataku na Katherine, ta
pstryknęła palcami lecz tym razem lewej ręki, stało się to samo
tyle, że ogień zapłonął po jej lewej stronie. Wilkołaki mimo to
nie rezygnowały. Kat nie bała się mimo tego, zaczęła kręcić
się wokół własnej osi, kręciła się coraz szybciej, poczuła,
że płonie, że zmienia się w ogień, w tej chwili z jej ciała
wystrzelił ogień robiąc na ziemi cztery długie linie płomieni.
Wilkołaki przerażone uciekły skamląc.
***
Alex ujrzała na dole
płomienie, to oznaczało tylko jedno – przybyły jej siostry.
Powoli przestawała się kręcić, poczuła jak opada na dół, aż w
końcu stanęła na ziemi. Woda z wiru ugasiła płomienie Kat.
-Miałaś siedzieć
cicho, a nie popisywać się wirem wodnym. - powiedziała Kat.
-No cóż, nie mogłam
się powstrzymać. - zaśmiała się Alex, po czym razem z Katherine
poszła w stronę samochodu, gdy obejrzała się aby pomachać
Dianie, wampirzycy już nie było. Razem z siostrami wróciła do
domu.
Yhyymmm 2 rozdział równie dobrze zwłaszcza z tym żartobliwym akcentem na koniec ;) Mam nadzieje , że Alex zacznie doskonalić swoje umiejętności ... co więcej mam nadzieje na jakieś nowe zdolności ... no wiesz może odziedziczyła coś po ojcu z czarnej magi albo .... może coś jeszcze zdobędzie xD? Byłoby ciekawie zwłaszcza z jakimś tajemniczym ... i tu pozostawiam wodzę fantazji ;D
OdpowiedzUsuń