Rozdział 7 „Przepowiednia”
[1x07
Prophecy]
Alex wstała wcześnie rano, mimo przeżyć z
poprzedniego dnia czuła się rześka i wypoczęta. Rozsunęła
zasłony w oknie wpuszczając promienie słońca do pokoju.
Zapowiadała się piękna niedziela. Dziewczyna poszła zjeść
śniadanie, w kuchni panowała ponura atmosfera, Melody i Katherine
siedziały przy stole jedząc śniadanie, nie odzywały się do
siebie.
-Cześć. - powiedziała niepewnie Alex. Melody
odpowiedziała cichym „cześć”, a Katherine nie odezwała się
wcale. Alex postanowiła nie narażać się na złość którejkolwiek
z sióstr, więc zrobiła sobie płatki z mlekiem po czym uciekła z
miską do swojego pokoju. Gdy zjadła śniadanie, szybko się ubrała
i wyszła z domu. Nie czuła się teraz pewnie w domu, Katherine
wkurzało byle co, a Melody w końcu sama obraziła się na Kat i
teraz zrobiła się oschła nawet dla niewinnej Alex. Ta kłótnia
była zagrożeniem dla nich wszystkich, bo w końcu jak będą
walczyć z Nemortos gdy są skłócone. Zamyślona Alex wpadła na
kogoś, to była Diana z Chrisem. No tak, Chris. Alex nie wiedziała
co o nim myśleć, o mało go nie pocałowała ale to przecież
wampir, a ona nie może być z wampirem. Pewnie o tym zapomniał.-
pomyślała po chwili – to nic nie znaczyło nie ma się czym
martwić.
-Alex! - z zamysłu wyrwała ją Diana. - Co z tobą?
Mówię do ciebie, a ty mnie nie słuchasz!
-Och, tak, przepraszam. - przeprosiła szybko Alex. - Co
mówiłaś?
Diana westchnęła ciężko.
-Chyba znamy sposób aby dowiedzieć się jak zabić
Nemortos. - powiedziała.
-Jej nie można zabić – powiedziała beznamiętnie
Alex – Melody mówiła, że Nemortos jest nieśmiertelna.
-A może jednak jest jakiś sposób, warto spróbować.
- namawiała Diana.
-W sumie, czemu nie. - stwierdziła Alex. - Jak mamy się
tego dowiedzieć?
-Musimy wezwać ducha starej szamanki, nazywała się
Sapientia, co po łacinie znaczy mądrość.
-Będziemy potrzebowali pomocy twoich sióstr. - odezwał
się po raz pierwszy Chris.
-No to możemy od razu sobie odpuścić. - powiedziała
zawiedziona Alex.
-Dlaczego? - zdziwiła się Diana.
-Bo Melody i Katherine nie odzywają się do siebie, do
mnie zresztą też.
-Musisz je namówić, bo jeśli tego nie zrobisz wszyscy
możemy zginąć! - zmartwiła się Diana. Alex bez słowa zawróciła
i ruszyła w stronę domu.
-Gdzie ty idziesz?! - zawołała za nią Diana.
-Muszę doprowadzić moją rodzinę do porządku! -
odpowiedziała stanowczo Alex. - Nie mam zamiaru teraz umierać. -
powiedziała do samej siebie. Weszła do domu trzaskając drzwiami.
-Wiesz, to można robić ciszej. - powiedziała z
wyrzutem Katherine.
-Zamknij się Kat! - warknęła Alex. Katherine
spojrzała na nią gniewnie. - Gdzie jest Melody!
Melody wyszła z kuchni.
-Tu jestem. - powiedziała.
-Musimy skontaktować się z duchem pewnej szamanki. -
oznajmiła Alex.
-No proszę, to znowu jakaś czarna magia? Bo jeśli tak
to... - zaczęła Kat ale Alex jej przerwała.
-Katherine zamknij się! Czy do ciebie nie dociera, że
gdyby nie Mel to zginęłybyśmy wczoraj?! Może ty wolisz zginąć
polegając wyłącznie na dobrej magii, ale ja mam zamiar to wszystko
przeżyć! Jeżeli zginiemy teraz i nie pokonamy Nemortos ona
przyniesie zagładę całemu Tryox, i na pewno na tym nie
poprzestanie, zginą miliony ludzi tylko dlatego, że ty nie
potrafisz użyć czarnej magii! Przecież nie mamy zamiaru
wykorzystywać złych mocy na niewinnych ludziach, musimy tylko
pokonać demona, który chce zabić tych których pragniemy chronić,
a ta szamanka może znać odpowiedzi na nasze pytania! - Katherine
patrzyła na Alex w milczeniu - Może jest sposób na zabicie
Nemortos, warto spróbować. - ostatnie zdanie powiedziała błagalnym
tonem.
Melody i Katherine patrzyły na Alex.
-Ja mogę spróbować. - powiedziała Mel. Teraz
wszystko zależało od Katherine.
-Więc... - zaczęła Kat. - zróbmy to. - dokończyła
z uśmiechem, Alex odwzajemniła uśmiech.
-Diana, Chris możecie wejść. - powiedziała
spoglądając na drzwi. Po chwili do mieszkania weszli Diana z
Chrisem. - Oni mają zaklęcie. - wyjaśniła Alex. - Czego
potrzebujemy? - zwróciła się do Diany, wampirzyca wyciągnęła z
torebki jakąś starą książkę. Przewracała kartki, aż w końcu
znalazła to czego szukała.
-Skoro jest was trzy, to potrzebujemy trzech świec.
-Załatwię świece. - powiedziała Melody po czym
pobiegła na górę.
-Podczas wymawiania zaklęcia, każda z was będzie
musiała w płomień jednej ze świec oddać parę kropel swojej
krwi. - ciągnęła dalej Diana.
-No to ja idę po nóż. - powiedziała Kat i ruszyła w
stronę kuchni.
-Coś jeszcze? - zapytała Alex.
-To wszystko. - odpowiedziała Diana. - Jesteś pewna,
że dasz radę?
-Dam radę. - zapewniała Alex.
Melody wróciła z trzema czerwonymi świecami, a Kat z
nożem.
-Najlepszym miejscem będzie salon. - powiedziała Mel.
Wszyscy poszli do salonu. - Tylko trzeba będzie przesunąć stolik.
Chris bez żadnego wysiłku przesunął stolik. Teraz
było dużo miejsca na odprawienie rytuału. Melody ułożyła świece
na podłodze tworząc trójkąt, Diana położyła książkę z
zaklęciem pośrodku trójkąta. Katherine siłą umysłu zapaliła
świece, każda z sióstr usiadła przy jednej. Diana i Chris stanęli
z boku. Melody zaczęła czytać jako pierwsza:
„Sapientia,
ego te invitem domui huic in hac hora, veni ad me et exaudi
meinterrogare.”
Po
wypowiedzeniu zaklęcia Melody chwyciła nóż i rozcięła sobie
dłoń, krew spłynęła do świecy stojącej przy niej, płomień
się zwiększył. Po Melody zaklęcie wypowiedziała Katherine
powtarzając każdą czynność siostry, płomień jej świecy także
się zwiększył, Alex jako ostatnia wypowiedziała zaklęcie i wlała
swoją krew do świecy, płomień się zwiększył. Niemal od razu
pośrodku trójkąta pojawiła się biała mgła, a z niej wydobył
się głos.
-Tylko
jedna z was może wyjść z tego cało. - powiedział głos. Siostry
spojrzały po sobie.
-O
czym ty mówisz? - zapytała Katherine.
-Na
waszej drodze stanie przeciwnik, którego będziecie musiały zabrać
ze sobą do zaświatów. - mówił głos. - Tylko jedna z was może
to przeżyć, dwie pozostałe umrą. Siostrzana więź zostanie
przerwana.
-Kiedy
to się stanie? - zapytała Alex.
-Czas
płynie niebłagalnie, jest już blisko.
-Czy
zrobi to Nemortos? - zapytała Melody.
-Wy
nie macie mocy by ją zgładzić. Jej śmierć grom przypieczętuje.
-A
więc kto przyczyni się do naszej śmierci? - zapytała Alex.
-Dość
już pytań. - oznajmił spokojnie głos.
-Proszę
jeszcze tylko to jedno. - błagała Alex.
-Nie
wzywajcie mnie więcej. - powiedział głos, po czym mgła zniknęła,
a świece zgasły. W pokoju nastała cisza.
-Czyli
– odezwała się po chwili Alex. - dwie z nas zginą?
-Tak,
ale nie zabije nas Nemortos. - stwierdziła Mel.
-Więc
kto? - zapytała Alex.
-Jak
na razie mnie ciekawi co może zabić Nemortos. - powiedziała Kat. -
„Jej śmierć grom przypieczętuje” - zacytowała Kat. - Ciekawe
co to znaczy...
Melody
i Alex spojrzały oburzone na siostrę.
-Właśnie
przepowiedziano nam śmierć, a ciebie nawet nie obchodzi kto nas
zabije! - żachnęła się Alex.
-Nie
myśl sobie, że mnie to nie obchodzi. - zdenerwowała się Kat. -
Ale jeszcze niedawno sama mówiłaś, że jeśli nie zabijemy
Nemortos całe miasto będzie skazane na zagładę! Jeżeli łudziłaś
się, że wszystkie trzy dożyjemy starości i będziemy super
szczęśliwe to bardzo mi przykro, ale wychodzi na to, że tylko
jedna z nas wyjdzie z tego cało. - w pokoju panowała cisza, wszyscy
patrzyli się na Katherine. - Nie chcę umierać, mam dopiero 18 lat,
ale jeżeli tylko w ten sposób mogę uratować tych wszystkich
niewinnych ludzi to niech tak będzie, umrę z czystym sumieniem.
Oczy
Melody świeciły się od łez, Alex sama nie wiedziała co
powiedzieć, było jej głupio, że w tak poważnej sytuacji myślała
tylko o sobie, zawsze uważała Katherine za tą samolubną i
irytującą siostrę, a w rzeczywistości ona sama nie była lepsza.
Poczuła piekące łzy w oczach, spojrzała na Katherine.
-Ja
po prostu się boję. - powiedziała powstrzymując łzy. Ku jej
zdziwieniu Kat nie zaczęła z niej żartować, ani na nią krzyczeć,
ona tylko spojrzała na nią łagodnie.
-Byłabyś
głupia gdybyś się nie bała. - powiedziała uśmiechając się. -
Ale nie możesz pozwolić aby strach cię hamował.
Alex
odwzajemniła uśmiech, teraz tylko Mel wyglądała na
niezdecydowaną.
-Dziewczyny,
możemy stać się naprawdę bardzo potężne, musimy tylko trzymać
się razem. - przekonywała Katherine.
-Jeżeli...
- zaczęła niepewnie Mel - … my nie mamy mocy by zabić Nemortos,
to znajdziemy kogoś kto taką moc posiada. A dopóki nikogo takiego
nie znajdziemy, będziemy musiały ją tymczasowo unieszkodliwić.
Teraz
wszystkie siostry się do siebie uśmiechały. Złapały się za
ręce, wszystkie były pewne siebie.
-Pokażemy
tej szmacie gdzie jej miejsce. - zadrwiła Kat.
-Od
dziś to my rozdajemy karty. - dodała Alex.
-Ale
najpierw... - zaczęła Mel, a siostry spojrzały na nią. - …
musimy tu posprzątać.
Alex
i Kat spojrzały na nią błagalnie.
-Serio?
- powiedziała Kat. - W takim momencie?
-Plan
lepiej opracowuje się w czystym pomieszczeniu. - powiedziała Mel.
-My
możemy pomóc. - odezwała się nagle Diana. Alex zapomniała o
obecności jej i Chrisa.
-Byłoby
miło. - powiedziała Melody.
-Ja
lepiej pójdę sprawdzić cmentarz. - powiedział Chris.
-On
nigdy nie lubił sprzątać. - wytłumaczyła Diana.
-Rozumiem,
to w sumie dobry pomysł. - stwierdziła Melody. - Ale nie idź sam,
może niech Alex pójdzie z tobą, przyda ci się moc wiedźmy.
-Nie!
- wypaliła Alex. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni. - B-bo chodzi
o to, że ja mam dosyć tych zombie. Boję się ich. - tłumaczyła
Alex, choć tak naprawdę nie chodziło jej o żadne zombie. Mogłaby
zrobić dosłownie wszystko poza byciem sam na sam z Chrisem. - Niech
Katherine pójdzie, na zombie lepiej działa ogień niż woda.
-Ale
ty masz do dyspozycji czarną magię, a dzięki niej jesteś
potężniejsza ode mnie i lepiej sobie poradzisz. - powiedziała
Katherine. - Poza tym Chris słyszy bardzo dobrze, nic nie powinno
was zaskoczyć.
-No
właśnie. - zgodziła się Diana, patrzyła podejrzliwie na
przyjaciółkę. Alex wiedziała, że teraz przegrała, jeżeli
powie, że nie idzie i koniec kropka wyjdzie na tchórza. Zrobię to
dla miasta, pomyślała.
-No
dobra, pójdę. - powiedziała po czym ruszyła do drzwi, Chris
poszedł za nią.
Oboje
szli w milczeniu przez dłuższy czas, aż w końcu odezwał się
Chris.
-Dlaczego
nie chciałaś ze mną iść? - zapytał.
-Przecież
mówiłam, że boję się zombie.
-Nie
kłam, nie wyczułem u ciebie strachu.
W
Alex się zagotowało, jak śmiał używać na niej empatii.
-A
więc co wyczułeś? - zapytała zdenerwowanym głosem.
-Zakłopotanie.
Alex
zrobiło się dziwnie gorąco, to właśnie wtedy poczuła. Kątem
oka dostrzegła, że chłopak się na nią patrzy.
-No
i co z tego, czułam się zakłopotana bo wyznałam wszystkim, że
boję się zombie. - broniła się dalej.
-To
dlaczego teraz czujesz się podenerwowana i niepewna? - zapytał
Chris, w jego głosie słychać było satysfakcję. Alex to
przemilczała. - Nie chcesz mówić? To ja to powiem, ty po prostu
kłamiesz.
Alex
serce zaczęło mocniej bić, teraz była wściekła. Stanęła i
spojrzała na chłopaka, który także się zatrzymał.
-Mógłbyś
przestać odczytywać moje uczucia?! Chcesz usłyszeć prawdę?!
Czuję się zakłopotana bo o mało mnie nie pocałowałeś! - Chris
nie wyglądał na zdziwionego jej słowami. - Ale na szczęście tego
nie zrobiłeś. - mówiła już spokojniej. Tym razem na twarzy
Chrisa malowało się zdziwienie.
-Mów
sobie co chcesz, ale gdybyś nic do mnie nie czuła nie byłabyś
teraz zakłopotana.
-Ja
nic do ciebie nie czuję! - skłamała Alex. Skłamała, z
przerażeniem zdała sobie sprawę z tego, że mówiąc to kłamała.
-Ale
ty jesteś dziecinna. - powiedział ze złością Chris. - Dobrze, że
się w tobie nie zakochałem.
-Och,
nie zakochałeś się?! To dlaczego chciałeś mnie pocałować?!
Chris
spojrzał na nią z rezygnacją.
-Jakbym
ci powiedział to pewnie byś się poryczała. - po tych słowach,
zniknął. A przynajmniej tak się wydawało Alex, Chris po prostu
posiadał moc super szybkości. Zdenerwowana dziewczyna zawróciła
kierując się w stronę domu.
Nie chciało mi się komentować tych poprzednich ale to najlepszy rozdział jaki napisałaś mała ;*
OdpowiedzUsuń