Rozdział 6 „Bal”
[1x06
The Prom]
Alex razem z Chrisem i Dianą przeszukała wszystkie
groby na cmentarzu, tylko przy kilku nagrobkach była wykopana dziura
przez którą zombie wychodził. O atakach na ludzi także nie było
słychać. Od czasu ataku na Alex w Tryox zrobiło się dziwnie
spokojnie. Alex nie chciała panikować bo w końcu nic złego się
nie działo. Miała dużo czasu wolnego mimo iż pomagała w
organizacji balu. No właśnie bal, teraz tylko to przerażało Alex.
Zostały jej jeszcze dwa dni na naukę tańca. Wszystko inne miała
już załatwione. Kupiła piękną suknię w kolorze lapis lazuli,
wiedziała już nawet jak się uczesze, cały czas jednak dręczył
ją taniec.
-Spójrz Alex to proste. - zapewniała Anna. Dziewczyny
dekorowały salę gimnastyczną na bal, a gdy na chwilę wpadł tam
chłopak Anny – Jake, Anna zapragnęła pokazać Alex jak tańczy
się walca. Jednak gdy zaczęli tańczyć Alex stwierdziła, że to
wcale nie jest takie proste, a nawet była gotowa się poddać.
-Nie możesz zrezygnować! - zaperzyła się Diana gdy
Alex powiedziała jej o tym podczas lunchu.
-Nic mi nie będzie, poza tym z kim miałabym tańczyć?
Nie mam chłopaka.
-Ja też nie mam, ale pamiętaj, że nie wszyscy chłopcy
mają dziewczyny. Nieznajomi zawsze proszą mnie na balu do tańca.
-Ty przynajmniej nie nadepniesz nikomu na nogę. -
stwierdziła zrezygnowana Alex.
-Może poproś jakiegoś chłopaka żeby cię nauczył?
-zaproponowała Diana.
-Już tańczyłam z chłopakiem Anny i nic z tego nie
wyszło. - powiedziała ponuro Alex. - Bo on tylko mówił „Zrób
krok w lewo, ale nie tak! Tą nogę daj trochę do przodu, no a tą
miałaś dostawić!” - mówiła Alex naśladując Jake'a. Diana
wybuchnęła śmiechem. - I skończyło się na krzykach. -
powiedziała Alex powstrzymując śmiech.
-Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży. - podnosiła
na duchu Diana.
-Masz rację, wszystko musi się udać. - oznajmiła
Alex.
***
-Nic się nie udaje! - krzyczała Alex w swoim pokoju.
Na łóżku leżała jej suknia. - Już za 6 godzin bal, a ja nie
umiem tańczyć tego cholernego walca!
-Przestań się drzeć! - wrzasnęła Katherine wchodząc
do pokoju. - Powiem ci jak się tańczy tego cholernego walca.
-No jak?!
-Prawa noga do przodu, lewa noga w bok, prawą nogę
dosuwasz do lewej! I ot cała filozofia!
-Nie pomagasz! - zirytowała się Alex.
-Wiem, ale za to mam niezły ubaw. - zaśmiała się
Kat. Alex wygoniła ją z pokoju.
***
Alex pojechała do szkoły wcześniej by pomóc Annie do
końca udekorować salę. Zaniosła swoją suknię do szatni po czym
weszła do sali gimnastycznej. Anna już na nią czekała.
-Wybacz spóźnienie, panikowałam w domu. - wyjaśniła
od razu Annie.
-Nie ma sprawy, mamy jeszcze pięć godzin do balu,
spokojnie zdążymy. - uspokoiła Anna.
Dziewczyny zabrały się do roboty, w dwie godziny
udekorowały prawie całą salę. Było tam teraz mnóstwo wstążek
i balonów. Cała sala aż błyszczała.
-Hmm... za mało tych balonów i wstążek. -
stwierdziła Anna.
-Nie przesadzaj, moim zdaniem jest ich w sam raz. -
powiedziała Alex.
-Lepiej pojadę do domu po jeszcze trochę, to mi zajmie
jakąś godzinę. A ty posiedź sobie tutaj i przypomnij kroki do
walca.
Anna wybiegła z sali, a Alex została sama. Co mi
szkodzi? - pomyślała – I tak nikt mnie nie zobaczy. - dziewczyna
zaczęła robić krok w przód, potem w tył, a potem – jak to
było? Chyba w przód, a może na bok?
-Co to jest?
Alex poczuła, że robi jej się gorąco. Ktoś był z
nią na sali i widział to wszystko. Obróciła się i zobaczyła za
sobą Chrisa.
-Co ty tu robisz? - zapytała zawstydzona.
-Wiesz,
że się powtarzasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Alex
spojrzała na niego gniewnie. - Znajomy twierdził, że widział
jakiegoś zombie w szkole.
Alex przeraziła się.
-Ale spokojnie, przeszukałem całą szkołę i nie ma
tu żadnego zombie, chyba nie. Zresztą ten mój kolega ma czasem
urojenia.
-Aha, to dobrze, bo nie chcę na balu zatańczyć z
zombie.
-A tak a propos tańca. Co to było? - zapytał chłopak.
Alex miała wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu.
-To... to była moja zniekształcona wersja walca. -
odpowiedziała niepewnie.
-Nikt nie nauczył cię tańczyć? - zdziwił się
Chris.
-W San Francisco tata nie pozwalał mi chodzić na bale,
więc nie nauczyłam się tańczyć.
-I nie boisz się tak iść na bal?
-Strasznie się boję ale przyjaciółki nalegają.
-Rozumiem. - powiedział chłopak. - Wiesz... - zaczął.
- Jak chcesz to mogę cię nauczyć tańczyć.
Alex spojrzała na niego zdziwiona.
-Dużo osób próbowało i nikt nie dał rady mnie
nauczyć... - zaczęła Alex.
-Po prostu daj mi rękę. - powiedział z uśmiechem
Chris wyciągając rękę do Alex. Dziewczyna powoli chwyciła jego
dłoń, stanęli blisko siebie.
-A teraz – zaczął Chris. - Słuchaj mnie, będę ci
mówił co masz robić. Dobrze? - Alex pokiwała głową. - Więc
zaczynamy, lewa noga w tył, prawa noga w przód. - Alex robiła
wszystko według jego instrukcji i zaczęło jej wychodzić. Patrzyła
teraz cały czas na swoje nogi. - A teraz lewą nogę dosuń do
prawej nogi. - mówił dalej Chris niemal szepcząc. Alex zrobiła
to. - Widzisz wychodzi ci.
Alex ogarnęło szczęście. Spojrzała na Chrisa, teraz
oboje patrzyli sobie w oczy wciąż tańcząc.
-A ty gdzie nauczyłeś się tego tańca? - zapytała
Alex.
-Na jednym z bali w XVIII wieku. - odpowiedział
chłopak. Tańczyli coraz wolniej aż w końcu się zatrzymali. Teraz
patrzyli sobie w oczy, Chris zbliżył swoje usta do ust Alex, a ona
była na to gotowa, gdy nagle usłyszeli czyiś przeraźliwy krzyk na
korytarzu. Oboje pobiegli natychmiast za krzykiem, to była Anna.
Leżała przerażona na podłodze.
-Co się stało?! - zapytała Alex podbiegając do Anny.
-Sama nie wiem, jakiś dziwoląg zaczął mnie gonić,
miał obślizgłe łapy i cały był jakiś dziwny. - opowiadała
Anna. - Pewnie myślał, że to bal przebierańców. Dlatego przebrał
się za zombie.
-Zombie? - odezwał się Chris. Anna spojrzała na niego
zdziwiona, musiała go wcześniej nie zauważyć.
-Tak za zombie. - potwierdziła.
-Coś mi się zdaje, że twój przyjaciel nie miał
urojeń. - powiedziała zmartwiona Alex patrząc na Chrisa.
-Jak widać nie. - westchnął ciężko Chris.
Alex zwróciła się do Anny.
-Czemu wróciłaś tak wcześnie?
-Zapomniałam kluczy od domu. - wyjaśniła Anna.
-Przyniosę ci je. - powiedziała Alex. - Chris zostań
z nią.
-Alex, może lepiej ja pójdę. - zaproponował Chris.
-Nie, dam sobie radę, a jakby co to przecież mnie
usłyszysz. - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę sali
gimnastycznej. Na zakręcie spojrzała na Chrisa, patrzył na nią ze
zmartwieniem. Nie cofnę się! - pomyślała i poszła dalej. Na
szczęście sala gimnastyczna nie była daleko, gdy Alex zobaczyła
drzwi prowadzące do jej środka pobiegła w ich stronę. Szybko
wbiegła do pomieszczenia i zamknęła drzwi.
***
Chris wciąż stał w tym samym miejscu i nasłuchiwał.
Anna siedziała na podłodze i obserwowała go.
-Więc... - zaczęła niepewnie. - Ty i Alex...
jesteście razem? - zapytała. Chłopak uśmiechnął się do siebie.
-Nie, nie jesteśmy razem.
-To po co tu teraz przyszedłeś? - zdziwiła się Anna.
-Miałem tu pewną sprawę do załatwienia, która nie
była związana z Alex. - mówił Chris wciąż nasłuchując.
-Aha. - powiedziała zamyślonym głosem Anna.
***
No i gdzie te kluczyki?! - myślała gorączkowo Alex.
Pewnie w jej torebce! - dziewczyna podbiegła do skórzanej torebki i
zaczęła z niej wytrzepywać wszystko, aż w końcu dostrzegła
kluczyki.
-Jest! - powiedziała do siebie. Nagle usłyszała
trzask. Obróciła się do drzwi ale nikogo tam nie było. Znów
usłyszała jakiś hałas za sobą, ponownie się obróciła, wciąż
nikogo nie zobaczyła. Muszę się stąd wynosić. - pomyślała
dziewczyna i powoli ruszyła w kierunku drzwi. Znów coś usłyszała,
tym razem to były czyjeś kroki, kobiety, to na pewno kobieta,
słychać było stukanie obcasów. Alex mocno zabiło serce – To na
pewno nie zombie, pomyślała z ulgą. Ale kto by tu teraz mógł
być? Prawda uderzyła w nią dopiero po chwili. Nie odwracając się
powiedziała tylko:
-Ty pewnie jesteś Nemortos. - po tych słowach
odwróciła się w stronę wroga. Zobaczyła za sobą średniego
wzrostu kobietę, o niebieskich przenikliwych oczach i długich
ciemnobrązowych kręcących się włosach, kobieta uśmiechała się
do niej.
-Gratuluję, zgadłaś. - powiedziała kobieta
zadowolona. - Ale mów mi Rose, to moje prawdziwe imię.
***
Chris słyszał całą rozmowę Alex z demonem. Ale
gdzie się podział ten zombie? - pomyślał.
-Nie dziękuję, nie zwracam się do wrogów po imieniu.
- usłyszał Chris, to były słowa Alex.
-Zadziorna jesteś, masz podobny charakterek do twojej
starszej siostry. Jak jej tam... Katherine. - to bez wątpienia
Nemortos – pomyślał Chris.
-Gdzie twój przyjaciel? Słyszałam, że przechadza się
po szkole. - zapytała Alex.
-Och, no tak, bo widzisz mój przyjaciel zgłodniał i
postanowiłam go tu przyprowadzić, chciałam żeby zjadł ciebie,
ale mu bardziej spodobała się twoja koleżanka. Pewnie teraz kończy
ją jeść.
Chris wyczuł strach Alex, ona boi się o Annę.
Obejrzał się za siebie by spojrzeć czy z Anną wszystko w porządku
ale ku jego zaskoczeniu Anny nigdzie nie było. Przerażony zaczął
teraz nasłuchiwać Anny. Udało się, usłyszał jej krzyki w jednej
z sal, niedaleko stąd. Pobiegł szybko za krzykiem i wbiegł do
jednej z sal, to była sala chemiczna. Zobaczył Anne rzucającą
wszystkim czym popadnie w atakującego zombie. Chris szybko zaszedł
go od tylu i wyrwał mu serce. Anna spojrzała przerażona na
chłopaka. Chris podszedł do niej i szepnął jej do ucha –
Zapomnij.
***
Nemortos ciskała jakimiś ognistymi pociskami w Alex.
Ta robiła szybkie uniki i starała się zaatakować demona. W końcu
z ręki wystrzelił jej promień i ugodził Nemortos. Ta jednak
wstała niemal od razu.
-A więc ty panujesz nad wodą. - powiedziała Nemortos.
- Jesteś najsłabsza z nich wszystkich. Sama nie dasz sobie ze mną
rady.
-Ona nie jest sama. - Rose i Alex spojrzały w stronę
drzwi. Stały tam Katherine i Melody.
-No proszę, proszę... Jak tam mamusia dziewczynki? A
tatuś? Gnije w spokoju?
Katherine zrobiła się cała czerwona, ale nie ze
złości, w tym było coś innego ona po prostu zamieniła się w
ogień i ruszyła na demona. Przeleciała przez Rose jak duch, a ta
podpaliła się i zaczęła wrzeszczeć. Katherine wróciła do
swojej postaci.
-Ty... - zaczęła wściekle Rose, ogień zgasł, a ona
wyszła z tego cało. - To bolało!
-To cię bolało? - odezwała się chłodno Mel - Więc
musisz poczuć to! - podeszła do zdezorientowanej Nemortos i
dotknęła palcem wskazującym jej czoła. Po tym odsunęła się od
niej najdalej jak mogła. Rose zaczęła krzyczeć. Jej ciało
zaczęła porastać jakaś dziwna roślina, jakby bluszcz. Alex
dostrzegła krew tryskającą z ciała Nemortos, roślina zaczęła
wbijać jej się w skórę, jakby chciała zapuścić w niej
korzenie. Alex patrzyła na to z przerażeniem, spojrzała na
Katherine ona także wyglądała na przerażoną.
-Ty zranisz mnie – zaczęła Melody – a ja zranię
cię bardziej.
Rose patrzyła na Melody z nienawiścią, po czym się
po prostu rozpłynęła.
-Czy ona nie żyje? - zapytała osłupiała Alex.
-Niestety żyje. Ona jest nieśmiertelna. - oznajmiła
Mel. Katherine nadal nic nie mówiła.
-Kat... - zaczęła Mel ale Katherine jej nie słuchała.
-Widzę, że tylko ja w tej rodzinie nie korzystam z
czarnej magii! - wybuchła wściekła.
-Kate...
-Nie Mel przestań! Dziwiłam się dlaczego nie
przejmujesz się problem Alex, ale teraz widzę, że sama masz z tym
problemy! To co zrobiłaś nie było białą magią tylko czarną! Po
której ty jesteś stronie do jasnej cholery!!
-Katherine... - znów próbowała wyjaśnić Mel, w jej
oczach stanęły łzy. Katherine także pociekły łzy.
-Co ty sobie myślałaś?! Że czarna magia wszystko
rozwiąże?! To właśnie przez nią zginęli nasi rodzice! Do końca
walczyli po stronie dobra i nie korzystali z żadnych czarno
magicznych zaklęć! Ty jak widać wolisz pójść na łatwiznę. -
ostatnie zdanie wypowiedziała z pogardą w głosie. Potem bez słowa
wyszła z sali. Zaraz po niej weszła Anna z Chrisem.
-A co tu się stało! - zapytała zszokowana Anna. Alex
dopiero wtedy zauważyła, że wszystkie dekoracje były zniszczone,
a niektóre nawet spalone. Dziewczyna westchnęła ciężko i
spojrzała na Anne.
-Chyba musimy odwołać bal. - powiedziała Alex. Anna
spojrzała na nią bezradnie.
-Chyba tak. - zgodziła się.
-Proszę oto twoje kluczyki. - Alex wręczyła kluczyki
od samochodu koleżance.
-Chodź Alex, odwiozę cię do domu. - powiedziała Mel.
-Dzisiaj to ja prowadzę, ty nie wyglądasz dobrze. -
powiedziała stanowczo Alex. Melody uśmiechnęła się ponuro. Obie
siostry ruszyły ku wyjściu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz